niedziela, 5 lipca 2015

Dzień 6,7,8

Zdecydowaliśmy się dojechać jak najszybciej do miasteczka Williams w Arizonie. Trasę około 820 mil podzieliliśmy na 3 odcinki. Przez kolejne 3 dni wstawaliśmy o 4:00 rano, wyjeżdżaliśmy o 5:00 i jechaliśmy około 300 mil. Pierwsze 200 mil staraliśmy się robić highway'ami. Tak wcześnie rano na drodze były sporadyczne ciężarówki więc cisneliśmy około 90 mil na godzinę. Z reguły dojeżdżaliśmy w okolicach godziny 13:00, szukaliśmy motelu i kładliśmy się spać. Po odespaniu wczesnej pobudki szliśmy na obiad i browary.
Któregoś takiego dnia zatrzymaliśmy się na kawę na stacji paliw. Okazało się, że stacja jest zamknięta i opuszczona. Na stacji spał jakiś koleś przykryty brezentem. Hałas motocykli go obudził. Podszedłem do niego z piwem i zapytałem co tu robi. Okazało się, że idzie na pieszo do Kolorado i jest już 32 dni w podróży.

Ostatniego dnia tego odcinka w drodze z Grants do Williams nawalił nasz motocykl. Już wcześniej zapalała się kontrolka od ładowania ale gasła po kilku kilometrach. W końcu jak się zapaliła to już nie zgasła. Zrobiliśmy około 30 mil na samym akumulatorze. Harley ma wskaźnik napięcia akumulatora na pulpicie więc jak napięcie spadło do 8 V to postanowiłem zjechać z trasy przy najbliższej miejscowości. Miasteczko Holbrook położone jakieś 100 mil od Flagstaff. Na stacji paliw starsza kobieta się szukaniem serwisu, który mógłby naprawić nasz motocykl. Okazało się, że ostatni mechanik, który ogarniał temat motocykli zmarł kilka lat temu. Po skontaktowaniu się z Eagleriders postanowiliśmy zamówić lawetę i przetransportować motor do Flagstaff gdzie Eagleriders ma swój punkt serwisowy. W oczekiwaniu na lawetę podjęliśmy decyzję, że reszta może jechać dalej i spotkamy się w serwisie. W Wojtka motorze brakowało tylnych świateł więc też chcieli odwiedzić serwis. 10 minut po wyjeździe Wojtka i Piotra dojechała laweta. Kierowcą był 55 letni sympatyczny gość syn polskiej żydówki i rosyjskiego żyda, którzy wyemigrowali do USA. Reszta jego rodziny, która pozostała w Polsce została wymorodowana przez rosjan i niemców. Po zapakowaniu motoru na lawetę odwiedziliśmy szefa firmy w pobliskim warsztacie. Tam uzgodniliśmy cenę, zapłaciliśmy i ruszyliśmy w drogę. Nasz kierowca okazał się strasznym gadułą. Opowiedział nam historię swojego życia, życia jego szefa i początków miasta Holbrook. Gadał tak fajnie, że zamiast zawieść nas do Flagstaff pojechał aż do Williams więc musieliśmy się wracać 30 mil. W punkcie Eagleriders przyjął nas niemiec, który stwierdził, że da nam inny motocykl bo naprawa zajmie zbyt dużo czasu. Dostaliśmy trochę nowszą wersję więc nie oponowaliśmy. Wojtkowi wymienili bezpiecznik i pojechaliśmy do Williams na zasłużony odpoczynek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz